czwartek, 24 stycznia 2008

"Wojny!" - krzyknęli. - "Jakiej?" - spytał. - Zawołali:

"Wojny z Moskalem! bić się! Hajże na Moskali!"

Prusak wciąż wołał, a głos coraz wyżej wznosił,

Aż posłuchanie częścią ukłonem wyprosił,

Częścią zdobył swą mową krzykliwą i cienką.

"I ja chcę bić się - wołał, tłukąc się w pierś ręką -

Choć kropidła nie noszę, drągiem od wiciny

Sprawiłem raz Prusakom czterem dobre chrzciny,

Którzy mię po pjanemu chcieli w Preglu topić".

"Toś zuch, Bartku - rzekł Chrzciciel -

dobrze! kropić kropić!"

"Ależ, najsłodszy Jezu! trzeba pierwej wiedzieć,

Z kim wojna? o co? Trzeba to światu powiedzieć -

Wołał Prusak - bo jakże lud ruszy za nami?

Gdzie pójdzie, kiedy, gdzie iść, my nie wiemy sami!

Bracia Szlachta! Panowie! potrzeba rozsądku!

Dobrodzieje! potrzeba ładu i porządku!

Chcecie wojny, więc zróbmy konfederacyją,

Obmyślmy, gdzie zawiązać i pod laską czyją?

Tak było w Wielko - Polszcze: widzim rejteradę

Niemiecką, cóż my robim! Wchodzim tajnie w radę,

Uzbrajamy i szlachtę, i włościan gromadę,

Gotowi, Dąbrowskiego czekamy rozkazu,

Na koniec, hajże na koń! powstajem od razu!"

"Proszę o głos!" - zawołał pan komisarz z Klecka,

Człowiek młody, przystojny, ubrany z niemiecka;

Zwał się Buchman, lecz Polak był, w Polszcze się rodził;

Nie wiedzieć pewnie, czyli ze szlachty pochodził,

Lecz o to nie pytano; i wszyscy Buchmana

Szacowali, iż służył u wielkiego pana.

Był dobry patryjota i pełen nauki,

Z ksiąg obcych wyuczył się gospodarstwa sztuki

I dóbr administracją prowadził porządnie;

O polityce także wnioskował rozsądnie,

Pięknie pisać i gładko umiał się wysławiać,

Zatem umilkli wszyscy, kiedy jął rozprawiać.

"Proszę o głos!" - powtórzył, po dwakroć odchrząknął,

Ukłonił się i usty dźwięcznemi tak brząknął:

"Preopinanci moi w swych głosach wymownych

Dotknęli wszystkich punktów stanowczych i głownych,

Dyskusyją na wyższe wznieśli stanowisko;

Mnie tylko pozostaje w jedno zjąć ognisko

Rzucone trafne myśli i rozumowania;

Mam nadzieję w ten sposób sprzeczne zgodzić zdania.

Dwie części dyskusyi całej uważałem,

Podział już jest zrobiony, idę tym podziałem.

Naprzód: dlaczego mamy przedsiębrać powstanie?

W jakim duchu? to pierwsze żywotne pytanie;

Drugie rewolucyjnej władzy się dotycze;

Podział jest trafny, tylko przewrócić go życzę.

Naprzód zacząć od władzy; skoro pojmiem władzę,

Z niej powstania istotę, duch, cel wyprowadzę.

Co do władzy więc - kiedy oczyma przebiegam

Dzieje całej ludzkości, i cóż w nich spostrzegam?

Oto ród ludzki dziki, w lasach rozpierzchniony,

Skupia się, zbiera, łączy dla wspólnej obrony,

Obmyśla ją; i to jest najpierwsza obrada.

Potem każdy wolności własnej cząstkę składa

Dla dobra powszechnego: to pierwsza ustawa,

Z której jako ze źródła płyną wszystkie prawa.

Widzimy tedy, że rząd umową się tworzy,

Nie pochodząc, jak mylnie sądzą, z woli Bożéj.

Owoż, rząd na kontrakcie oparłszy społecznym,

Podział władzy już tylko jest skutkiem koniecznym..."

"Otóż są i kontrakty! kijowskie czy mińskie? -

Rzekł stary Maciej - owoż i rządy babińskie!

Panie Buchman, czy Bóg nam chciał cara narzucić,

Czy diabeł, ja z Waszecią nie będę się kłócić;

Panie Buchman, gadaj Waść, jakby cara zrucić".

"Tu sęk! - krzyknął Kropiciel - gdybym mógł podskoczyć

Do tronu i Kropidłem, plusk, raz cara zmoczyć,

To już by on nie wrócił ni kijowskim traktem,

Ni mińskim, ni za żadnym Buchmana kontraktem,

Aniby go wskrzesili z mocy Bożej popi,

Ni z mocy Belzebuba - ten mi zuch, kto kropi.

Panie Buchman, Waścina rzecz bardzo wymowna,

Ale wymowa - szum, drum; kropić - to rzecz głowna".

"To, to, to!" - pisnął, ręce trąc, Bartek Brzytewka,

Od Chrzciciela do Maćka biegając jak cewka,

Od jednej strony krosien przerzucana w drugą -

"Tylko ty, Maćku z Rózgą, ty, Maćku z maczugą,

Tylko zgodźcie się, dalbóg, pobijem na druzgi

Moskala; Brzytew idzie pod komendę Rózgi".

"Komenda - przerwał Chrzciciel - dobra ku paradzie;

U nas była komenda w kowieńskiej brygadzie

Krótka a węzłowata: Strasz, sam się nie strachaj -

Bij, nie daj się - postępuj często, gęsto machaj:

Szach, mach!"

"To - pisnął Brzytwa - to mi regulament!

Po co tu pisać akta, po co psuć atrament?

Konfederacji trzeba? O to cała sprzeczka?

Jest marszałek nasz Maciej, a laska Rózeczka".

"Niech żyje - krzyknął Chrzciciel - Kurek na kościele!"

Szlachta odpowiedziała: "Wiwant Kropiciele!"

Ale w kątach szmer powstał, choć w środku tłumiony;

Widać, że się rozdziela rada na dwie strony.

Buchman krzyknął: "Ja zgody nigdy nie pochwalam!

To mój system!" Ktoś drugi wrzasnął: "Nie pozwalam!"

Inni z kątów wtórują. Nareszcie głos gruby

Ozwał się przybyłego szlachcica Skołuby:

"Cóż to, Państwo Dobrzyńscy! a to co się święci?

A my czy to będziemy spod prawa wyjęci?

Kiedy nas zapraszano z naszego zaścianku,

A zapraszał nas klucznik Rębajło Mopanku,

Mówiono nam, że wielkie rzeczy dziać się miały,

Że tu nie o Dobrzyńskich, lecz o powiat cały,

O całą szlachtę idzie; toż i Robak bąkał,

Choć nigdy nie dokończył i zawsze się jąkał,

I ciemno się tłumaczył; wreszcie, koniec końców,

My zjechali, sąsiadów wezwali przez gońców.

Nie sami tu, Panowie Dobrzyńscy, jesteście;

Z różnych innych zaścianków jest tu nas ze dwieście;

Wszyscy więc radźmy. Jeśli potrzeba marszałka,

Głosujmy wszyscy; równa u każdego gałka.

Niech żyje równość!"

Brak komentarzy: